W piękne wrześniowe popołudnie w Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego w Romanowie spotkali się miłośnicy literatury. W ramach Narodowego Czytania zmierzyli się z dramatem Juliusza Słowackiego „Kordian”. Uroczystość rozpoczął dyrektor muzeum, przybliżając zebranym ideę corocznych literackich spotkań. Zainicjował je Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski w 2012 r. Wtedy to po raz pierwszy w licznych polskich miastach i miasteczkach, w bibliotekach, na placach miejskich, w muzeach i wielu innych miejscach, wspólnie czytano „Pana Tadeusza”. Celem akcji jest popularyzowanie czytelnictwa i przypomnienie niezwykłych dzieł literatury polskiej.
Romanowskie muzeum również pielęgnuje tradycje wspólnego czytania. W tym pięknym ziemiańskim dworze już w XIX wieku Anna z Nowomiejskich Malska, babka pisarza, często czytywała bowiem zebranej w salonie rodzinie. Pisarz tak wspominał te chwile w „Pamiętnikach”:
Wieczorem, gdy p. Błażej Malski po wielkiej sali się przechadzał, babka czytywała głośno. Książek w domu było pełno. Wuj, ciotki, babka Malska lubiła literaturę. […] Dziadek, który spisywał wszystkie okolicznościowe wiersze, listy, mowy, dawnym obyczajem, pamiętam, łzy miał w oczach, gdy mu babka ową mowę abdykacyjną Jana Kazimierza czytała. […] Jak babkę, dziadka, tak wuja interesowało wszystko, co się w kraju i za granicą działo, czytano chciwie, rozprawiano wiele. Co nie mogło się dostać drukowanym, przepisywano. Pamiętam, że pierwsze poezje Mickiewicza, które obudzały nadzwyczajne zajęcie, wszystkie chodziły, starym obyczajem z rąk do rąk, w rękopismach. Walter Scott, Byron, Szekspir leżeli u wuja na stoliku. Odradzająca się na nowo literatura francuska, książki włoskie przywiezione z podróży czytano i tłumaczono. Wszystko to pierwszymi wrażeniami działało na umysł dziecięcy. Wspomnienia tych czasów tak jeszcze żywe pozostały.
Spotkanie było okazją do prezentacji najcenniejszej, najstarszej w zbiorach muzealnych pamiątki, którą jest modlitewnik „Korona Niebieska” z 1727 roku. Autor „Starej baśni” tak opisywał ją we wspomnianych już wyżej „Pamiętnikach”:
Dość spojrzeć na nią, aby się domyślać, że to nie jest jedna z tych książek, jakimi my się dziś bawimy, z jakich się uczym i gorszym czasami. Książka ta w życiu miała inne znaczenie. Była to towarzyszka w dobrej i złej, a nade wszystko w złej doli, książka z której płynęła pociecha w duszę, na którą spływały łzy, z niej się czerpało natchnienie, męstwo, nadzieja. Jest to po prostu książka do nabożeństwa, ale z nią łączy się tragiczna historia mojej praprabaki, Barbary Ludowiki z Dłuskich Nowomiejskiej. Naówczas książka ta nie służyła jako część toalety do ubrania się na nabożeństwo, nie wstydzono się jej i nie żądano, aby się mogła, w razie potrzeby, schować do kieszonki; duża w ćwiartce, drukowana na lichym papierze, aby mogła przetrwać wszystkie życia przygody, oprawna była w czarny jaszczur, jak szabla prapradziadka, spięta srebrnymi klamrami, z czarną, żałobną obwódką. Właścicielka jej też przez większą część życia żałobą była okryta. Nie francuskie Heures, nie żadne tłumaczenia, ale prosta, domowa książka, w Sandomierzu drukowana. […] Z rąk prababki przeszła książka przez pobożne ręce babki, matki mojej, i, jako droga relikwia, daną mi była w roku 1853, dnia 10 czerwca w Romanowie. Jest to niemal jedyna dziś spuścizna, jaka mi została. Kilka pokoleń dopisywało na niej modlitwy, można by było na niej znaleźć łez ślady. Pojmiecie łatwo, że książka ta to relikwia, to najdroższa pamiątka. Przechodziła z poszanowaniem z rąk do rak i najstarszemu się dostała.
Narodowe Czytanie w Romanowie wpisuje się zatem w tradycję znaną tu już w XIX wieku. A obsada? – Nie lada. W roli Laury usłyszeliśmy Elwirę Charewicz i Renatę Stefaniuk, Wioletty – Annę Jakuszko. Grzegorz opowiedział swe historie ustami Renaty Rychlickiej-Korneluk, Izabeli Sokołowskiej i Mariana Tomkowicza. W osoby prologu, wyrażające poglądy na temat roli poezji, wcielili się: Jolanta Mikulska, Łukasz Jaszczuk i Paweł Stefaniuk. Tytułowego bohatera dramatu interpretowali: Jarosław Gajewski, Krzysztof Bruczuk, Mateusz Majewski, Arkadiusz Maksymiuk oraz niezwykle przekonujący – Marek Sulima. Wymagającą rolę cara Mikołaja przyjął na swe barki – i usta, Marek Uściński. Przez zawiłe koleje dramatu poprowadziła czytających i słuchających narratorka – Małgorzata Kadłubowska, zaś pisząca te słowa, miała zaszczyt dokonania adaptacji XIX wiecznej wersji tekstu Juliusza Słowackiego. A na stolikach, jak za dawnych czasów, nie zabrakło gruszek Bery i jabłek tyrolskich.
Zdjęcia: Marzena Szczerba-Hołownia, Radio Biper